One Direction

One Direction
One Direction w wersji eleganckiej :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 2

2014 rok

Perspektywa Kate

        Od wyjazdu Nathana minęły 4 lata. Dzień po tym jak wyjechał, zadzwonił do mnie i wszystko wyjaśnił. Powiedział że chciał mnie poinformować wcześniej ale bał się mojej reakcji, wtedy również twierdził że wcale nie chciał tam jechać, że wolał zostać, ale rodzice kazali mu jechać. Wtedy również wypowiedział te słowa: "Kate, obiecuje że ten wyjazd nic między nami nie zmieni, że zawsze będziemy takimi przyjaciółmi jak teraz" Już tydzień później okazało się że kłamał. Przestał dzwonić, przestał pisać sms'y. Ogólnie mówiąc przestał się odzywać. Ja robiłam wszystko by utrzymać z nim kontakt, w końcu był moim przyjacielem. No właśnie był, już nim nie jest. Dzwoniłam do niego codziennie, ale on nie odbierał, a jak już odebrał mówił że nie ma czasu rozmawiać, że się odezwie jak będzie miał chwilkę. Ja głupia czekałam na jego telefon, dzień, tydzień w końcu sama zadzwoniłam, nie odebrał. Później już nie odebrał ani raz. Więc ja przestałam dzwonić. On cham jeden, nie był nawet na pogrzebie mojej mamy. Teraz mniej więcej wiem co u niego bo mam dobry kontakt z jego rodzicami, oni opowiadają mi czasami co u niego, ale ja zazwyczaj nie słucham, bo nie obchodzi mnie jego życie. Mam własne problemy. I nie są to problemy typu: "Nie mam się w co ubrać". Są to poważne problemy. 
         Od kąt umarła moja mama, Jonatan zaczął pić. Nie mówię że jak ona żyła to nie wypił ani kropli, wręcz przeciwnie zawsze lubił sobie wypić, ale nigdy aż tak dużo. Teraz pije praktycznie codziennie, świętem jest gdy wróci do domu trzeźwy. Przez to że pije stał się brutalny w stosunku do mnie, znaczy zawsze taki był jak coś wypił. Wtedy gdy chciał mnie uderzyć mama lub Nathan mnie bronili. Teraz nie ma ani mamy, ani Nathana, co za tym idzie nie ma mnie kto bronić, więc jestem częstym gościem w szpitalu. Na szczęście pracuje tam Pan Kelly i to on zawsze mnie opatruje, na początku zawsze jak do niego przychodziłam to chciał dzwonić na policje, ale ubłagałam go by tego nie robił, bo w tedy ja i Lili trafimy do domu dziecka, a tego nie chciałam za żadne skarby. Josh w końcu zrozumiał ile dla mnie znaczy to żeby nie zadzwonił na policje i przestał nawet próbować mnie namówić do pójścia na komisariat. Tylko cztery osoby wiedzą o tym co dzieje się u mnie w domu, mianowicie Samanta i Josh Kelly oraz Nathan i moja nowa przyjaciółka Alex. Co do Nathana nie jestem pewna czy wie o wszystkim, bo prosiłam jego rodziców by nić nikomu nie mówili. 
         Po śmierci mojej mamy, nie tylko Jonatan się zmienił. Ja też się zmieniłam. Stałam się skryta i nieufna. Po tym jak mój najlepszy przyjaciel były najlepszy przyjaciel wyjechał nie pozwalałam się nikomu do mnie zbliżyć, wszystkich staram się zniechęcić do siebie chamstwem i arogancją. Nie chciałam już prze nikogo cierpieć. Zaczęłam palić, pić i ciąć się, czasami nawet zdarzy się że coś wciągnę.
         Przez moją skorupę jako jedyna przebiła się moja przyjaciółka Alex. Ona wie o wszystkim co dzieje się w moim życiu, ale pozwala mi samej się zająć swoim życiem. Wie że jeśli nie będę sobie umiał poradzić to do niej przyjdę. Ona zawsze mnie wysłucha i doradzi. To z nią zawsze mam największe odpały, Ludzie nazywają na "śmieszkami' lub "papużkami nierozłączkami'.Chodzi ze mną na każdą imprezę i mnie czasami pilnuje, bo czasami to ja jej pilnuje. Poznałyśmy się w szkole ona przeprowadziła się tu miesiąc po wyprowadzce Nathana. Wpadłyśmy na siebie na schodach przed lekcjami, ona szukała sekretariatu a ja szłam do klasy. Pokazałam jej drogę, a później okazało się że chodzi ze mną do klasy. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączne i siedzimy razem w ławce. Jest jedyną osobą która ma na mnie jakikolwiek wpływ.
-Kate, chodź wreszcie, bo spóźnimy się na autobus!- Z rozmyślań wyrwał mnie głos Alex. Dzisiaj jest sobota, nie ma szkoły, Jonatan pojechał w delegacje na 3 dni i mam wolny dom. Nie robię imprezy, bo później musiałabym to sprzątać, a jeśli chodzi o sprzątanie to jestem strasznie leniwa. Postanowiłyśmy z Alex że pójdziemy na zakupu. W sumie to ona tak postanowiła, a ja się zgodziłam. Szczerze mówiąc wcale nie chce mi się na nie iść, ale wiem jaką przyjemność sprawi to Alex więc idę.
-Gotowa-Krzyknęłam zbiegając ze schodów. Teraz stałam gotowa przed Lili i Alex. Czekaj, wróć. Przed Lili? Co ona tu robi?! A no tak, musimy zaprowadzić ją do pani Barton.
-No narescie-Wysepleniła Lili. Zawsze jak ona coś mówiła, to ja i Alex wybuchałyśmy śmiechem i tym razem tak było. Kiedy ja próbowałam się uspokoić, Alex zarządziła:
-Dobra, stop. Idziemy-I poszłyśmy na podbój sklepów.

-Nie mam już siły, chodźmy na kawę.- Powiedziałam po odwiedzeniu już chyba dwudziestego sklepu. Alex nie dała mi ani chwili wytchnienia. Od 15 min próbuje ją przekonać do przerwy i nareszcie mi się udało. Ruszyłyśmy do  jednej z kawiarenek. Usiadłyśmy przy najbliższym stoliku i złożyłyśmy zamówienia. Ja zamówiłam Mocha Breve i moje ulubione ciasto, czyli sernik. Alex zamówiła Cafe Cortado i szarlotkę. Czekając na zamówienie śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy, a przy okazji umówiłyśmy się w piątek na imprezę. W kawiarni spędziłyśmy około pół godziny. Po wyjściu z kawiarenki odwiedziłyśmy jeszcze dwa sklepy i wróciłyśmy do domu. Byłam zadowolona z zakupów, kupiłam niebieską sukienkę bez ramion, czarnego fulcap'a, żółtą bluzkę na ramiączkach, czarną i białą bokserkę oraz granatowe convers'y. Włożyłam wszystko do szafy i poszłam do Bartonów po Lili. Gdy stałam już przed drzwiami zapukałam i czekałam aż pani Barton mi otworzy. Usłyszałam kroki po drugiej stronie drzwi, a po chwili one się otwarły i zobaczyłam uśmiechniętego Pana Bartona.
-Dzień dobry. Ja przyszłam po Lili.
-Dzień dobry. Wejdź- Weszłam do ich ładnego domu i się rozglądnęłam. Po krótkiej chwili przyszła Pani Jola z Lili.
-Witaj Kate. Czemu tak szybko ją zabierasz?- Pani Jola była szczerze zawiedziona moim szybkim przyjściem. To małżeństwo bardzo lubiło Lili, mnie zresztą też. Jak prosiłam ich o zajęcie się małą zawsze się zgadzali. No w sumie nie dziwie się im. Taki duży dom a oni w nim sami, bo dzieci już wyjechały za granice.
-Dzień dobry, Pani. Wie Pani, obiecałam jej spacer po parku.
-A, no tak. Wspominał coś. No więc do zobaczenia.- Pani Barton ubrał Lili kurtkę i nas wypuściła. Po pożegnaniu się, ruszyłyśmy jeszcze na chwilę do domu. Wzięłam portfel i ruszyłyśmy do parku. Po drodze oglądałyśmy i karmiłyśmy kaczki, jadłyśmy lody i wygłupiałyśmy się, niestety zaczęło się ściemniać i musiałyśmy wrócić do domu. Po powrocie zjadłyśmy kolacje i położyłam Lili spać, a sama poszłam do pokoju wzięłam szybki prysznic i włączyłam jakiś film na laptopie. Gdy skończyłam oglądać, sprawdziłam fb i wyłączyłam laptopa. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz