One Direction

One Direction
One Direction w wersji eleganckiej :)

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 3

Perspektywa Kate

         Obudziły mnie cholerne promyki słońca, okalające moją twarz. No tak, przecież ktoś tak mądry jak ja nie zasłonił wczoraj zasłonek i teraz cierpię. Sięgnęłam po telefon, który znajdował się na szafce nocnej i go odblokowałam, ukazało mi się zdjęcie moje i Alex. Popatrzyłam na zegarek w telefonie i on wskazywał 10.47. No nie! Nigdy tak wcześnie nie wstałam. Zawsze wstawałam po 12. Nigdy przed, dlatego moja przyjaciółka nazywała mnie śpiochem. Jak do mnie przychodziła, to zawsze mnie musiała obudzić, bo ja jak zwykle spałam. Zakopałam się z powrotem w kołdrę i próbowałam usnąć, ale niestety mój brzuch dał o sobie znać, przeciągłym burczeniem. No nic, muszę wstać. Odrzuciłam kołdrę i powoli się podniosłam. Powędrowałam do szafy i zaczęłam w niej szukać odpowiednich ciuchów. Po 10 minutach znalazłam wspaniały zestaw. Wspominałam, że uwielbiam bluzki z bajek? Nie, to teraz wspomnę. Po prostu je kocham moje ulubione to: szara koszulka ze smerfempięć koszulek z chojrakiem tchórzliwym psem, ta którą mam teraz na sobie i koszulka z Kubusiem Puchatkiem. Pewnie pomyślicie że jestem dziecinna, nie jestem po prostu podobają mi się takie koszulki. One przypominają mi dzieciństwo. Kiedy już się ubrałam, umalowałam i uczesałam, zeszłam na dół zrobić sobie i Lili śniadanie. Kiedy byłam w trakcie przygotowywania jajecznicy na boczku, usłyszałam drapanie w drzwi. Zastanawiałam się co to może być i po chwili mnie olśniło. To Demon. Nie spokojnie, nie jakiś duch czy nie wiadomo co tylko mój pies. Wygląda tak jak na zdjęciu obok. Jedyną różnicą jest to że Demon, ma jakieś zmutowane geny i jest większy niż i tak wielki, normalny bernardyn. Jako
że ja jestem niska to on jak stanie na dwóch łapach
to jest ode mnie prawie dwa razy wyższy. Demon jest bardzo agresywnym psem i słucha tylko mnie. Nie lubi obcych i to właśnie dla nich jest agresywny. No może jeszcze dla kogoś kogo nie lubi jest agresywny, ale tak to jest bardzo spokojnym i leniwym psem. Nasypałam mu karmy do miski i poszłam go wpuścić. Niestety nie przewidziałam, że on jet tak bardzo głodny (swoją drogą to on zawsze jest głodny, tak jak ja), że wbiegnie do domu jak tornado. Przez to że się tak rozpędził to wysypał całą karmę z miski, ale to nic, bo po sobie po chwili posprzątał. Ja wróciłam do robienia śniadania. Szybko się uwinęłam i poszłam obudzić Lili. Weszłam do jej pokoiku, podeszłam do łóżka i ujrzałam ją słodko śpiącą. Nie miałam serca jej budzić, ale jednak musiałam to zrobić. Potrząsnęłam lekko jej ramieniem, a ona już po chwili wpatrywała się we mnie tymi swoimi dużymi oczętami.
- Lili, skarbie śniadanie jest już gotowe. Pomóc ci się ubrać czy poradzisz sobie sama?- Zapytałam bo ona jak na swój wiek jest całkiem samodzielna.
- Mozesz wybrać mi ciuchy.- Ona zaczęła wstawać a ja podeszłam do jej szafy i zaczęłam szukać jej ciuchów. W końcu wybrałam jasną różową sukienkę sięgającą jej do kolan i do tego ciemniejsze różowe baletki. Lili jak zobaczyła jakie wybrałam jej ciuchy była bardzo zadowolona. Położyłam ciuchy na już zaścielonym łóżku i wyszłam. Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak na jej środku leży Demon. Podeszłam do niego i zaczęłam go głaskać mówiąc po cichu:
- Cześć piesku. Za niedługo pójdziemy na spacer.- Demon zamruczał lekko- No tak, tylko Lili się ubierze, zjemy śniadanie i możemy iść.
Do pomieszczenia wpadła uśmiechnięta Lili i szybko zajęła miejsce przy stole, nałożyłam nam i usiadłam po drugiej stronie. Po skończonym posiłku włożyłam naczynia do zmywarki i powiedziałam do siostry, że idziemy na spacer z Demonem. Powędrowałam po jego smycz, zapięłam go i wyszłyśmy. Pokierowałyśmy się do parku, gdy już tam dotarłyśmy pozwoliłam Lili iść na plac zabaw a sama usiadłam z Demonem na ławce i ją obserwowałam. Dziś wraca Jonatan. Nie cieszę się z tego powodu, na pewno będzie miał znowu pretensje. Szczerze go nienawidziłam, dlatego stwierdziłam, że jak skończę 18 lat to wyjadę z Lili do Londynu. Państwo Kelly obiecali mi pomóc z tym żebym mogła zostać prawnym opiekunem Lili i bardzo się z tego cieszę. Przynajmniej wiem że nie jestem sama. Zaczęłam rozglądać się po parku i w oddali zobaczyłam Alex. Zawołałam ją i już po kilku sekundach siedział koło mnie na ławce.
-Cześć. Co tu robisz?- Zadałam jej pytanie.
-Hej. Biegam, a ty?
-To ty biegasz?! Przyszłam tu z nim- pokazałam na Demona, który już spał.
-O cześć Demon, dawno cię nie widziałam. Czy on śpi?- Nie czekając na moją odpowiedź dodała- Zupełnie jak ty!- i zaczęła się śmiać.
-Ejj!- Sprzedałam jej kuksańca w żebra.
-Ała!- Zawyła, teraz to ja się śmiałam. A po chwili śmiałyśmy się obydwie na cały głos. Ludzie którzy koło nas przechodzili patrzyli się na nas ja na dwie wariatki, ale nam to nie przeszkadzało, bo my już do tego przywykłyśmy. Gdy już w miarę się uspokoiłyśmy to zwróciłam swój wzrok w stronę placu zabaw. Lili grzecznie bawiła się z jakąś dziewczynką. Uśmiechnęłam się na ten widok. Alex powędrowała za moim wzrokiem i też się uśmiechnęła.
-Kiedy wraca Jonatan?- Ciszę przerwała Alex. Słysząc jej pytanie głośno westchnęłam.
-Dzisiaj...- Odpowiedziałam jej dopiero po pewnym czasie. Widziałam w jej oczach że się martwi. Widziałam że już otwiera usta, ale ją uprzedziłam.
-Wiem co chcesz powiedzieć. I nie, nie pójdę na policje. Alex został jeszcze tylko miesiąc.
-I co później?
-Wyjadę z Lili do Londynu.
-Gdzie zamieszkacie?
-Mam tam dom po babci, a po za tym dostałam w spadku pokaźną sumę pieniędzy, którą będę mogła zarządzać po ukończeniu 18 lat.
-Ale przecież wiesz że te pieniądze kiedyś się skończą i co w tedy? Z czego będziecie żyć?- Alex jak zwykle roztrząsała niepotrzebne problemy.
-Będę pracować. Może uda mi się dostać pracę fotografki, przecież sama twierdziłaś że jestem w tym dobra.
-I nadal tak twierdzę. Ale czy jesteś pewna że właśnie tego chcesz?
- Tak Alex, jestem tego pewna.
-No więc dobrze, Jak już wyjedziecie będę za wami strasznie tęsknić.- W jej oczach pojawiły się łzy. Szybko ją przytuliłam i wyszeptałam w prost do jej ucha:
-Ja też będę za tobą strasznie tęsknic, dlatego pojedziesz z nami.-Alex się ode mnie odsunęła i popatrzyła w moje oczy.
-Na prawdę chcesz żebym z wami jechała?- Zapytała z nadzieją w oczach. Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam energicznie głową. Alex przytuliła mnie z powrotem, tyle że mocniej. Po jakiś pięciu minutach się odezwałam:
-Dość tego! Idziemy po Lili i idziemy na lody a później do domu.-Alex się zgodziła i poszłyśmy po Lili. Później tak jak mówiłam poszłyśmy na lody i do domu. Jako że Alex mieszka tylko cztery domy dalej to nas odprowadziła. Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w swoje strony. Po powrocie wpuściłam Demona do ogrodu i zasiadłam przed telewizorem. Lili pognała do swojego pokoju się pobawidź, więc miałam cztery godziny spokoju. Po jakiś trzech godzinach, wzięłam się za robienie obiadu. Postanowiłam zrobić spaghetti bolognese. Robiłam je głównie dlatego że to była ulubiona potrawa Jonatana, miałam nadzieję że może dzięki temu dziś mnie nie uderzy. Po jakiejś godzinie skończyłam i zawołałam Lili. Po zjedzonym obiedzie posprzątałam i zaprowadziłam Lili do państwa Bartonów, a sama pokierowałam się do sklepu. W sklepie kupiłam paczkę fajek i gumy owocowe, później pokierowałam się do państwa Bartonów po Lili. Jak już ją odebrałam poszłyśmy do domu. W domu niestety był już Jonatan, a ja miałam cichą nadzieję że wróci wieczorem. Zastałyśmy go leżącego na kanapie z butelką whiski w ręce. Lili po przywitaniu się z nim, poszła do pokoju, a ja zaczęłam rozmowę.
-Zrobiłam spaghetti. Jadłeś? 
-Tak. W życiu nie jadłem gorszego.-Nie przejęłam się jego słowami, bo zawsze tak mówił. Postanowiłam ulotnić się do swojego pokoju. Jak już byłam w pokoju to fajki schowałam do szafy, żeby ich Jonatan przypadkiem nie znalazł, bo miałabym, lekko mówiąc przerąbane. Później zaczęłam słuchać muzyki i tak zleciał mi czas do dziewiętnastej. Około wpół do dwudziestej poszłam wykąpać Lili. Później poszłyśmy zjeść kolacje. Po zjedzeniu posiłku położyłam ją spać, a sama poszłam pod prysznic. Później położyłam się w łóżku i nawet nie wiem kiedy usnęłam.

Trzy tygodnie później

Te trzy tygodnie minęły podobnie. Wstawałam rano, przygotowywałam się do szkoły, wychodziłam do szkoły i podrzucałam Lili do pani Barton, a ona ją później odprowadzała i przyprowadzała z przedszkola, wracałam ze szkoły, szłam po Lili, gotowałam obiad, wychodziłam na spacer z Lili i Demonem, a czasami z Alex, po powrocie do domu robiłam kolacje, byłam bita przez Jonatana i szłam spać. Podczas tych trzech tygodni w szpitalu byłam aż dwanaście razy. Pan Kelly zawsze mnie opatrywał i nic nie mówił. Dzisiaj jak co dzień wyszłam do szkoły, gdy już skończyłam lekcje razem z Alex poszłyśmy w stronę naszych domów. Po pożegnaniu się z Alex ruszyłam w stronę domu państwa Bartonów. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż mi ktoś otworzy. Usłyszałam kroki po drugiej stronie drzwi i po chwili zostały one otwarte przez zaskoczoną panią Jole.
-Kate? A co ty tu robisz?-Zapytała pani Barton
-No jak to co? Przyszłam po Lili.
- Twój ojczym ją zabrał, mówił że Lili idzie dziś do koleżanki na noc.- Na mojej twarzy malowało się zaskoczenie i niepokój.- Nic nie wiedziałaś?
-Nie, a może coś mówili ale ja nie słuchałam.- Starałam się ukryć mój niepokój pod uśmiechem i mi się to udało.
-No wszystko możliwe. To w takim razie do zobaczenia.- I schowała się za drzwiami. Zaczęłam iść w stronę domu i już wiedziałam że coś jest nie tak, że coś się dzisiaj wydarzy i na pewno nie będzie to nic dobrego. Weszłam do domu, zdjęłam kurtkę, powiesiłam ją na wieszaku i skierowałam swoje kroki do kuchni. To co tam ujrzałam całkowicie zwaliło mnie z nóg. Na samym środku kuchni stał podpity Jonatan, chciałam się wycofać, ale mnie zauważył.
-O, Kate. Czekałem na ciebie.- Powiedział a ja stałam tam jak wmurowana w ziemię- No ile do kurwy nędzy, można siedzieć w tej zasranej szkole?!- Krzykną i dopiero w tedy  się ocknęłam i zaczęłam cofać. Zauważył to i kpiąco się uśmiechną.
-Kate, gdzie się wybierasz? No chyba się mnie nie boisz?-Zapytał z kpiną w głosie.
- Nie boje się ciebie.- Chciałam żeby to zabrzmiało pewnie i po wyrazie jego twarzy wywnioskowałam że mi się to udało.
-Nie boisz się mnie, tak?- Krzykną- Tak?- Powtórzył jeszcze głośniej, nie uzyskując odpowiedzi na poprzednie pytanie. Teraz nie byłam już tak pewna, ale pokiwałam głową.- To źle że się mnie nie boisz. Trzeba to naprawić.- Wiedziałam co zaraz nastąpi.- Podejdź do mnie.- Widząc że nie uzyskał żadnej reakcji podniósł głos.- Chodź tutaj szmato!- Ale ja się nie ruszyłam, wiec wkurzył się jeszcze bardziej- CHODŹ TUTAJ TY NĘDZNA POKRAKO!!!- Jego wyzwiska nie robiły na mnie wrażenia, bo już nie raz je słyszałam. Postanowiłam jednak do niego podejść i to była najgorsza decyzja w moim życiu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz