One Direction

One Direction
One Direction w wersji eleganckiej :)

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 6

Perspektywa Kate



Po dojechaniu do klubu, zaczęłyśmy się przeciskać do baru. W klubie było pełno spoconych, pijanych i tańczących ludzi. Od razu uświadomiłam sobie, że za chwile też będziemy tymi ludźmi. Gdy doszłyśmy do baru zamówiłam najmocniejszego drinka jakiego mieli, Alek zamówiła Mojito. Ja dziś zamierzałam się upić, ale wiedziałam, że nie będzie to łatwe, bo mam nad wyraz mocną głowę. Nie powiem, że to mi się nigdy nie przydało. Wręcz przeciwnie, zawsze znalazł się ktoś kto chciał mnie upić. Na ich nieszczęście nigdy nikomu nie udało się tego dokonać. Jak ktoś chce mnie upić to jest tak, ja jestem ledwo pijana, a ta osoba leży pod stołem *,*. Zaczęłam pić drinka i odwróciłam się w stronę tańczących ludzi. rawie od razu wyłapałam wzrok jakiegoś przystojnego chłopaka, który nie spuszczał ze mnie oczu. Ja też zaczęłam się w niego wpatrywać. Było widać, że mu się podobam. Poczułam szturchanie w ramię, więc mój wzrok teraz spoczął na mojej przyjaciółce.
-Ten chłopak-Wskazała głową na mojego przystojniaka, w sumie jeszcze nie mojego, ale już za niedługo będzie mój.- rozbiera cię wzrokiem. Idź do niego!- Szepnęła Alex.
-Nie, to on ma tu przyjść.- Chciałam się trochę zabawić. Trochę? Dobra, może nie trochę, ale bardzo. Chcę zapomnieć o tym co zrobił Jonatan. Pewnie się zastanawiacie czy przed tym co zrobił Jonatan, byłam dziewicą. Nie, nie byłam nią. Spałam wcześniej z kilkoma mężczyznami (jeśli można ich tak nazwać). Dziewictwo straciłam na jednej z imprez. Nie za dużo z tego pamiętam, bo w tedy pierwszy raz się naćpałam. Nie jestem dziewicą i cieszę się z tego. Nie obchodzi mnie co pomyślą o mnie inni, to moje życie i moja sprawa. Moje rozmyślania przerwał męski głos:
-Witaj piękna! Jestem Robert. Mogę postawić ci drinka?-Zapytał, jak się okazało gdy podniosłam wzrok, mój przystojniak.
-Cześć! Kate. Jasne że możesz!- Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Co pijesz?- Wskazał na, już pustą szklankę.
-TGV- Odparłam z jeszcze większym uśmiechem. Na jego twarzy malowało się teraz zdziwienie.
-Przecież to najmocniejszy drink, jakiego znam. Nie wolisz czegoś słabszego?- Zaśmiałam się krótko i pokręciłam głową.- Skoro tak. Poproszę jednego TGV i jednego Rocket Fuel'a.- Zwrócił się do barmana. Teraz to ja się zdziwiłam i powiedziałam:
- Myślałam, że chłopaki nie lubią kolorowych drinków, a tu takie zaskoczenie.- Uśmiechnęłam się, oczywiście od razu odwzajemnił mój sztuczny uśmiech. Jak się teraz cieszę, że ubrałam zielone soczewki. Przynajmniej nie widzi jaki mam humor. Robert znowu przerwał moje rozmyślania:
-Proszę.-Podał mi mojego drinka i upił trochę swojego. Ja od razu pochłonęłam pół mojego. Robert widząc to, jeszcze bardziej się zaskoczył. Starał się tego nie okazywać, ale mu się nie udało.
-Zatańczymy?
-Czemu nie.- I znowu ten sztuczny uśmiech z mojej strony. Złapał mnie za rękę i poprowadził w tłum tańczących. Czułam że już jestem trochę wstawiona, ale się tym nie przejmowałam. Gdy się zatrzymaliśmy z głośników akurat poleciała wolna nuta. Byłam z tego powodu trochę nie zadowolona, ale nic nie mogłam zrobić. Brunet położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Ja w odpowiedzi położyłam mu moje ręce na kark i zaczęliśmy się poruszać w rytmie muzyki. Czułam na sobie wzrok znacznej części mężczyzn. Mi to nie przeszkadzało, ale mojemu partnerowi tak. Zachichotałam cicho i zaczęłam się rozglądać. Odnalazłam Alex tańczącą z jakimś przystojnym blondynem. Panie Boże czemu mnie tak nie lubisz? Czemu to Alex tańczy z blondynem, a nie ja?! Widząc mój wzrok, który z pewnością ciskał piorunami, Alex zachichotała i wystawiła mi język. Krowa, dobrze wiedziała że mam słabość do blondynów! I wykorzystała to. Westchnęłam cicho, tak żeby Robert tego nie usłyszał i przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Uznał to za pozwolenie i po chwili poczułam jego dłonie na moich pośladkach. Cieszyłam się z tego że tak to odebrał, bo wiedziałam że łatwo będzie go zaciągnąć do łóżka. Po przetańczeniu około 12 piosenek i wypiciu około 7 TGV zaczęło mi szumieć w głowie. Aktualnie siedziałam przy barze z Alex, Robertem i Przemkiem (chłopak z którym tańczyła Alex) i sączyłam 8 drinka. Była godzina 01:10. Stwierdziłam że pójdę trochę potańczyć z Alex. Popatrzyłam na nią i już wiedziała o co chodzi. W tym samym momencie powiedziałyśmy chłopakom, że idziemy potańczyć. Gdy szłyśmy na parkiet czułam, że każdy facet w tym klubie się na nas patrzy. Uśmiechnęłam się, Alex chyba też to czuła, bo też się uśmiechnęła. Podczas tańca założyłam się z Alex o to która szybciej zaciągnie, chłopaka do łóżka. Przegrana przez dwa tygodnie robi tej wygranej śniadanie. Po przetańczeniu trzech piosenek podeszli do nas chłopaki. Alex i Przemek zostali na parkiecie, a ja i Robert poszliśmy do bary. Wypiliśmy po drinku i byłam już trochę bardzo wstawiona, ale nie pijana. Zaczęliśmy się z Robertem całować i po chwili szliśmy już w stronę wyjścia z klubu. Wyłapałam wzrok przyjaciółki, wśród tańczących i posłałam jej zwycięski uśmiech, a ona już wiedziała że ja wygrałam. Brunet zamówił taxi i już po kilku minutach byliśmy w drodze do jego domu. Gdy już byliśmy pod jego domem zapłacił i ruszyliśmy do jego domu. Zaraz po otwarciu drzwi się na mnie "rzucił". Przyparł mnie do ściany w przedpokoju i zaczął zachłannie całować. Po kilku sekundach jego ręce znalazły się na moich pośladka, mocno je ścisną, a ja podskoczyłam oplatając nogami jego pas. Nie przestając mnie całować zaczął kierować się (jak przypuszczam) w stronę sypialni. (Wiecie co się później stało :D)

Perspektywa Alex


Po tym jak Kate udało się pierwszej wyjść z klubu, wkurzyłam się trochę. Przez Przemka przegrałam i będę musiała jej przez dwa tygodnie robić śniadanie. A znając jej miłość do jedzenia to nie wyjdę z kuchni przez dwie godziny, albo dłużej. Masakra. Niecałe półgodziny po wyjściu Kate, wyszliśmy też my. Pojechaliśmy do domu blondyna. Wiecie po co. 

Perspektywa Kate



Rano obudziło mnie słońce. Chciałam wstać, ale poczułam rękę zaciskającą się na mojej tali. Otwarłam oczy i popatrzyłam na właściciela ręki. Skądś kojarzyłam tego bruneta, ale nie mogłam sobie przypomnieć. Wysiliłam trochę szare komórki. Impreza, drink, przystojny brunet, zakład, pocałunek, wyjście z klubu, dom bruneta, pocałunki i sex. No to już wszystko pamiętam. Nie, chwila. Jak on ma na imię? Rafał? Rysiek? Nie. Wiem! Robert. Postanowiłam wstać. Wyswobodziłam się z ręki Roberta i zaczęłam zbierać swoje ciuchy. Znalazłam swoją torebkę i poszłam do łazienki się ubrać. Wyciągnęłam z torebki telefon i zobaczyłam że jest 14:07. Stwierdziłam że zadzwonię do Alex, bo ona już na pewno nie śpi. Wyszłam z pokoju i wybrałam numer przyjaciółki. Odebrała już po pierwszym sygnale. 
-Gdzie ty jesteś?!
-Hej Alex, też miło cię słyszeć.-powiedziałam z sarkazmem.
-Tak, tak, wiem. Gdzie jesteś?
-W domu przystojnego bruneta, a co?
-Może byś w końcu przyszła do domu, bo nie mam zamiaru ciebie też pakować!
-O cholera! Zapomniałam, że przecież dzisiaj mamy samolot. Przepraszam, zaraz będę!- Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z domu. Gdy byłam już na świeżym powietrzu postanowiłam zamówić taxi. 
-Dzień dobry, Chciałabym zamówić jak najszybciej taxi na ulicę...-O kurwa, przecież ja nie wiem na jakiej ulicy się znajduje-Proszę chwilkę poczekać. Jaki tu jest adres?- Zapytałam jakiejś kobiety przechodzącej koło mnie.
-Lebiodowa 5/16.
-Dziękuje.- Uśmiechnęłam się do kobiety i kontynuowałam rozmowę przez telefon.- Na ulicę Lebiodową 5/16. Tylko proszę się pospieszyć. Dziękuje.- Na taxi czekałam około 10 min. Gdy przyjechała wsiadłam i podałam kierowcy adres mojego domu. Po niecałych 15 min byliśmy na miejscu. Podziękowałam, zapłaciłam i poszłam do domu. Gdy tylko weszłam, ruszyłam do pokoju by się przebrać. Po drodze minęłam pokój Lili i zauważyłam tam Alex pakującą jej rzeczy. Przeszła a ona mnie nawet nie zauważyła. Jak byłam już przebrana w to zeszłam na dół, bo byłam głodna jak wilk. Nasypałam Demonowi i Felicji jedzenia i zabrała się za robienie sobie śniadania. Chociaż może zrobię od razu obiad? Czemu nie. Wzięłam się za robienie zapiekanki. Po 30 min kiedy już wszystko było gotowe, chciałam pokroić pietruszkę. Niestety mój pech brał w tym udział, bo się przecięłam.
-KURWA!!!-Wydarłam się na cały dom. Na prawdę nie wiem jak ja to zrobiłam, że moja dłoń była przecięta przez całą długość od strony wewnętrznej. Zaniepokojona moim krzykiem Alex znalazła się od razu w kuchni. Swoją drogą to wyglądała rewelacyjnie. Może dlatego że jest w twoich ciuchach?! No rzeczywiście! Dostanie za to później, bo teraz mi się nie chce.
- Co się stało?- Spytał przestraszona, patrząc na moją rękę.
-Gówno- Wysyczałam przez zęby.- Przecięłam się!
-Ty kaleko! Hahahhahahahhahahhahah.
-Przestań się śmiać tylko mi to opatrz!- syknęłam w jej stronę. Momentalnie się uciszyła i zabrała do roboty, jak zobaczyła moją dłoń to pisnęła z przerażenia. Nie dziwię się jej, bo ona rzeczywiście wyglądała okropnie. Po tym jak Alex skończyła mnie opatrywać, ONA skończyła obiad, z naciskiem na ONA. Ja w tym czasie poszłam po Lili. Po powrocie zjadłyśmy obiad i przypomniałam sobie że Alex ma na sobie moje ciuchy:
-Alex, dlaczego masz na sobie moje ciuchy?! I mojego ful-cap'a?! Przecież ty nawet nie lubisz chodzić w ful-cap'ach!
-A, no bo wiesz...-Zaczęła się tłumaczyć.
-Dobra, nie ważne. O której mamy samolot?
-Za...-popatrzyła na zegarek- 3 godziny.
-Co?! przecież ja się nie zdążę spakować!- Pobiegłam szybko do pokoju. Po chwili koło mnie stanęła Alex i powiedziała że mi pomoże, bo Lili już spakowała. Bardzo się ucieszyłam, bo gdyby mi nie pomogła na pewno bym się nie wyrobiłam!



O  17, przyjechał po nas pan Kelly z żoną. Jak byłam po Lili to zaproponowali że nas odwiozą na lotnisko, a ja się zgodziłam. Kiedy pan Josh, włożył już nasze walizki do bagażnika nareszcie mogliśmy ruszać. Po 20 min jazdy byliśmy na lotnisku. Wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy się żegnać. Pani Kelly prawie od razu się rozpłakała. Gdy Pani Samanta już się z nami pożegnała to powiedziała:
-Uważajcie na siebie, w tym Londynie. Często do nas dzwońcie. Jeżeli będziecie czegoś potrzebowały to dzwońcie do nas bez zawahania. Pamiętajcie że zawsze wam pomożemy.
-Rozumiemy. Niestety musimy już iść.-Powiedziałam, bo Alex przez płacz nie była do tego zdolna. Ruszyłyśmy z Alex i Lili do samolotu. Alex zabrała wózek na bagaże i teraz go ciągnie, bo ja w jednej ręce trzymałam smycz Demona, a drugą trzymałam małą rączkę Lili. Jaka byłam szczęśliwa gdy dowiedziałam się że mamy wykupiony lot samolotem w którym mogą przebywać zwierzęta. Oczywiście musiały być na smyczy lub w klatce. To było dla nas wielkie ułatwienie. Nawet się nie obejrzałam, gdy już zajmowaliśmy wyznaczone miejsca. Alex siedziała koło okna i na kolanach miała klatkę z Felicją, koło niej siedziała Lili, a obok Lili ja. Natomiast koło mnie leżał Demon. Musiałam mu podać środki uspokajające i tylko dlatego był taki spokojny. Po około 10 minutach na moje nieszczęście wystartowaliśmy. Myślę na moje nieszczęście, bo panicznie boję się latać samolotem. Jak byliśmy już w powietrzy to ja i Lili, bardzo szybko usnęłyśmy. Obudziło mnie szturchanie w ramię, była to Alex:
-Wylądowaliśmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz